Cesarka to nie poród, to łatwizna.

Dzisiejszy post będzie trochę osobisty. Dlaczego? Ponieważ i mnie to spotkało – poradziłam sobie z tym, byłam silna i nie dałam się i dziś chcę dać siłę wszystkim tym kobietom, które być może właśnie teraz rozpaczliwie jej poszukują…


Wszystko szło idealnie, od początku – „chwilę” po odstawieniu antykoncepcji zaszłam w upragnioną ciążę, dziecko rozwijało się prawidło, a ja czułam się świetnie i kwitnąco. Ciąża mi służyła, jak potocznie zwykło się mówić. Badania połówkowe, na których dowiedziałam się, że noszę pod sercem wymarzoną dziewczynkę, sprawiły, że niemal unosiłam się nad ziemią. Szczęście dosłownie się ze mnie wylewało. Od samego początku byłam nastawiona na poród siłami natury, marzyłam o tym pierwszym kontakcie skóra do skóry. Nie dopuszczałam myśli, że może być inaczej, ale… no właśnie zawsze jest jakieś ale. Po ponad dobie, tak dobrze widzisz – DOBIE zmęczenia, bóli, nerwów i strachu usłyszałam „musimy ciąć”. Miałam do wyboru albo podpisać zgodę na cesarkę albo ryzykować życie własnej Córki i próbować rodzić naturalnie. Da mnie decyzja była jasna, ale zastanów się… co Ty byś wybrała?

No właśnie… kobieta stojąca przed taką decyzją myśli tylko o tym by jej dziecko urodziło się zdrowe, by wreszcie wziąć w ramiona swoją kruszynkę, by wreszcie przestało boleć. Naprawdę.
Kiedy jest już po wszystkim, poród poszedł zgodnie z planem – zdrowy, różowiutki i pachnący dzidziuś już jest przy mamie. Ale zamiast cieszyć się macierzyństwem kobieta słyszy te obrzydliwe, bezczelne i pełne pogardy słowa: „Poszłaś na łatwiznę, nie kochasz swojego dziecka”, „cesarka to nie poród”.

Brzmi przerażająco, prawda?
A jednak to rzeczywistość wielu kobiet, niestety. Takie przykre słowa niejednokrotnie padają z ust najbliższych i bolą znacznie bardziej niż rana na ciele. W głowie młodej mamy pojawia się tysiąc myśli i jeszcze więcej wątpliwości czy aby na pewno zrobiła wszystko co mogła i to jedno prześladujące pytanie „Czy na pewno będą dobrą mamą?” STOP!
Droga młoda mamo, będziesz najlepszą mamą dla swojego dziecka. Doceń siebie! Nie zmienisz innych ludzi, oni zawsze znajdą coś do czego będą mogli się przyczepić, ale o tym jak czujesz się ze swoim porodem decydujesz TY sama. Nie pozwól sobie wmówić, że jest inaczej, bo nawet jeżeli wszyscy będą krytykować, zawsze masz jednego sprzymierzeńca -siebie samą, dlatego nie podcinaj sobie skrzydeł już na początku. Uwierz w siebie, nawet jeżeli w tej chwili wydaje Ci się niewyobrażalnie trudne.
Matki nie dzielą się na lepsze i gorsze ze względu na rodzaj porodu. Każda mama jest wyjątkowa i ważna, bo bez względu na to jak urodziła dokonała cudu, najprawdziwszego cudu. Wszystkie jesteśmy wyjątkowe.

A co ze mną? Urodziłam przez cesarskie cięcie zdrową i piękną Córeczkę. Widziałam Ją zaledwie chwilkę, bo ten pierwszy cudowny kontakt skóra do skóry przypadł w udziale tacie. Byłam spokojna, bo moje szczęście było w najcudowniejszych ramionach. Ale wiecie co? Czułam też wewnętrzny ból, bo zamiast tulić moją Córcię i wdychać Jej zapach leżałam bezczynnie czekając aż ktoś zszyje wielką dziurę w moim ciele.
Ból, rozrywający, potworny ból pojawia się tuż po tym jak znieczulenie przestaje działać. Nie możesz usiąść, bo czujesz, że twoje poszarpane mięśnie rozrywają się jeszcze bardziej. Wstanie z łóżka to nie lada wyczyn, a każdy krok powoduje, że masz ochotę zagryzać wargi i wyć z bólu, dosłownie. Ale przecież poród przez cesarskie cięcie jest taki prosty, to łatwizna i sama przyjemność…

Na koniec jeszcze jedno słowo do wszystkich mam, tych rodzących naturalnie i tych (a może zwłaszcza tych), które urodziły przez cesarskie cięcie – JESTEŚCIE BOHATERKAMI!