Zabawa to podstawowa aktywność dziecka, a o jej wartościach nie trzeba nikogo przekonywać. Rozpatrując zabawę jako aktywność podejmowaną samoistnie, czyli z własnej wolni i z radością, to tę zabawę można zaobserwować już u niemowlaków, które bawią się próbując naśladować miny rodziców, a następnie chwytając różne przedmioty, ku utrapieniu mam noszących okulary – ściągają im je z nosa, upuszczają grzechotkę, usilnie wkładają stopy do buzi. Tak, to wszystko jest zabawą, a psychologia nadała temu nazwę zabawy swobodnej i wiecie co? Ona naprawdę ma magiczną moc, przekonacie się sami!
Liczy się działanie
Zabawa swobodna ma wyjątkowe właściwości, ale pod warunkiem, że podejmowana jest ona dla przyjemności i radości z samego działania, a nie dla osiągnięcia jakiegoś konkretnego, określonego celu. Zabawa swobodna to taka zabawa dla samej zabawy, którą kieruje dziecko. O wartości zabawy wcale nie decyduje jej konkretny, ściśle ustalony cel czy użyte gadżety i pomoce, ale zainteresowanie, zaangażowanie i uwaga rodzica.
Zabawa swobodna kontra zabawa edukacyjna
W dzisiejszych czasach wielu rodziców kładzie spory nacisk na edukację i to już od najmłodszych lat. Oczywiście nie ma w tym nic złego, pod warunkiem, że jest robione z umiarem, chociaż nie da się ukryć, że mamy niejednokrotnie prześcigają się w tworzeniu zabaw edukacyjnych. W te zabawy edukacyjne dorosły wkracza z gotowym planem, a nierzadko też z gotowymi i skrupulatnie przygotowanymi materiałami, które mają nauczyć dziecko określonych rzeczy – a to kolorów, a to liczenia, czy nazw egzotycznych zwierząt. To wszystko jest oczywiście wspaniałe i z pewnością przyniesie dziecku wiele korzyści, ale nie można zapomnieć o tej zabawie swobodnej, w której to dziecko ma możliwość kierowania jej przebiegiem i to dorosły podąża za jej przebiegiem, pomysłami dziecka. W trakcie zabawy swobodnej należy docenić pomysłowość dziecka, doniosłość tej zabawy i wykazać się ciekawością. Warto odrzucić myśl, że ta zabawa swobodna jest jedynie przerywnikiem pośród innych, ważnych zabaw przepełnionych wiedzą, a uznać fakt, że jest ona ważna sama w sobie i do tego niezwykle dziecku potrzebna.
Pozwolenie dziecku na kierowanie zabawą nie oznacza, że nie można dołączyć czegoś od siebie, bo zawsze można zaproponować jakiś element i obserwować czy jest on w jakiś sposób pomocny, czy jednak nie. Proponowane przez rodzica elementy zabawy mogą zostać zaakceptowane i przyjęte do niej, ale mogą też spotkać się z protestami. W takich sytuacjach warto pamiętać, że zabawa służy dziecku i to ono zna jej cel, nawet jeżeli nie zawsze potrafi go odpowiednio sformułować, to tak naprawdę wie, czego potrzebuje i czego w tej zabawie szuka.
Kiedy podwieczorek u księżniczki okazuje się nudny
Zdarza się, że scenariusze zabaw wymyślanych przez dziecko mogą się znudzić dorosłemu. Część pewnie oczekuje w tym momencie przyzwolenia na przerwanie zabawy, ale nic takiego w tym wpisie nie znajdziecie. Skupiłabym się raczej na przyjrzeniu się temu, bo może się to okazać jakimś obszarem do przepracowania dla rodzica. Podkreślę raz jeszcze, że zabawa jest potrzebą rozwojową dziecka, wcale nie mniej ważną niż inne jego potrzeby. Oczywiście nie oznacza to, że na każdą propozycję zabawy należy reagować z entuzjazmem, skacząc przy tym radośnie, ale warto pamiętać, że ta zabawa to dla dziecka element rozwojowy i podstawowa aktywność, a nie jedynie rozrywka.
Nie mogę tu nie wspomnieć o tym, że z moich obserwacji (i zapewne nie tylko moich) wynika, że często jeden z rodziców po prostu wycofuje się z zabawy z dzieckiem, bo bawić się nie lubi lub jak twierdzi „nie umie”. Wycofując się z zabawy z dzieckiem, rodzic wycofuje się też z ważnego obszaru relacji z małym człowiekiem.
„Chodź, pokażę Ci jak tym się bawi.”
Sklepowe półki przepełnione są różnego typu zabawkami, które nie wymagają zbytniej aktywności rodzica, bo same się bawią. Nic zatem dziwnego, że znużeni zabawą rodzice tak chętnie po nie sięgają, a robią to jeszcze chętniej, widząc obiecujące informacje o edukacyjnych właściwościach i niezwykłych możliwościach rozwoju. Prawda jest jednak taka, że podążając za dzieckiem i jego potrzebami to właśnie rodzic wspiera ten rozwój i to znacznie bardziej niż kolorowe gadżety ze sklepu.
Wracając jednak do gotowych rozwiązań i zabawek edukacyjnych, które rodzice podsuwają dziecku, warto zwrócić uwagę na fakt, że rodzicom często trudno zaakceptować, że dziecko bawi się zabawką zupełnie inaczej niż przewidział to jej producent. Skuszony wizją wspierania rozwoju, rodzic widzi to i jego pierwszą myślą jest to, że zabawka nie spełni swojej funkcji, jeżeli nie będzie używana tak jak „powinna”, dlatego też w tym momencie wkracza ze swoim „ale to nie tak, pokaże ci jak się tym bawić”. Efekt? To rodzic przejmuje prowadzenie w zabawie, pozbawiając jej dziecka. To utrudnia tę swobodną zabawę, która jak już wiecie jest bardzo ważna. Mimo, że zabawka edukacyjna ma jakieś określone przez producenta zadanie, nie oznacza, że nie może nauczyć dziecka również czegoś innego. Zatem spokojnie, wrzuć na luz, wyrzuć instrukcje i pozwól dziecku bawić się tak jak ono uważa za słuszne.
Nierzadko bywa też tak, że te super-edukacyjne zabawki w ogóle nie interesują dziecka. Co wtedy? Odżałować pieniądze wydane na zabawkę, nawet mimo tego, że często to spora kwota i pozwolić dziecku bawić się czymś innym, co niejednokrotnie okazuje się jakimś zwykłym przedmiotem codziennego użytku, na jego własny sposób.
Na ile poważnie traktować zabawę?
Nie ma co ukrywać, że rodzice często boją się zabawy i to szczególnie wtedy, gdy przenosi się ona na przestrzeń poza zabawą. Dziecko udające jakąś postać i niewychodzące z roli może wzbudzić w rodzicach spory niepokój. W większości przypadków zupełnie niesłuszny, bo w poza pojedynczymi sytuacjami, dzieci wiedzą, że zabawa jest na niby i największym wyzwaniem jest dla nich trudność rodzica w zaakceptowaniu tego. Dziecku czasami jest łatwiej poradzić sobie z jakąś sytuacją, kiedy wybierze jakąś rolę, np. łatwiej mu iść do dentysty, kiedy pójdzie do niego miś Maciek niż ono samo.
Zabawa swobodna – jak ugryźć temat i bawić się z dzieckiem?
Rodzicom nie zawsze łatwo wkroczyć do zabawy, zwłaszcza tej swobodnej. Spokojnie, mam kilka sprawdzonych wskazówek, które to ułatwią:
- odrzuć rolę animatora, koordynatora czy nauczyciela i pozwól by to dziecko poprowadziło Cię przez zabawę – to Ty bądź uczniem swojego dziec;
- nie podchodź do tematu zadaniowo i nie traktuj zabawy jedynie jako formy nauki – niech będzie ona po prostu zabawą, w której decyzyjność należy do dziecka;
- zachęcaj do samodzielności i nie wyręczaj dziecka, nawet jeżeli miałoby to prowadzić to klockowej katastrofy budowlanej;
- nie krytykuj, nie oceniaj, ani nie pouczaj i pozwól dziecku eksperymentować, zachęcając do twórczego myślenia;
- nie próbuj wplątać do zabawy lekcji o tym, że w życiu raz się wygrywa, a raz przegrywa i odrzuć rywalizację;
- wykazuj zainteresowanie, słuchaj i zadawaj pytania, odrzucając przy tym oskarżenia o kłamstwo i pozwalając na to fantazjowanie;
- zwracaj uwagę na potrzeby dziecka;
- nie panikuj, kiedy dziecko się pobrudzi – podobno brudne dziecko, to szczęśliwe dziecko 😉
- pozwól dziecku na zabawę „na Twoim podwórku” i pozwól ugotować mu niewidzialną zupę, zmyć podłogę czy podlać kwiatki.
No i najważniejsze – ciesz się wspólnie spędzonym czasem!