Książka może się wydawać oszczędna w słowa. Jest prosto zilustrowana, ale skrywa w sobie ważny przekaz. Książka pokazuje, że najcenniejszym, co można komuś ofiarować w trudnych chwilach jest obecność.
Właśnie to, na przykładzie małego chłopca przekazuje autorka. Bohater książki postanawia zbudować coś niezwykłego i wyjątkowego. Mozolnie, klocek po klocu, tworzona małymi rączkami i całym sercem, budowla rośnie. Ale… cudowna konstrukcja nagle się zawala. Przerażenie, złość i ogrom smutku to odczucia towarzyszące chłopcu, który tylko kuli się na podłodze. Do dziecka po kolei przychodzą rozmaite zwierzątka, które na różne sposoby próbują mu pomóc. Na nic jednak zdają się starania zwierząt, ponieważ chłopiec nie ma ochoty na ryczenie ze złości, opowiadanie o rozwalonej budowli, ani na głośny śmiech. To czego naprawdę chłopcu potrzeba, przychodzi wraz z maleńkim króliczkiem, który przytula się do niego i nie mówi zupełnie nic. Nadstawia za to uszu i słucha. To wystarczy, by zburzyć mur, za których kryją się emocje Taylora. Królik okazuje się idealnym pocieszycielem – nie pyta, nie doradza, ale słucha – po prostu jest. Tylko tyle i aż tyle.
Piękny, prosty, a przede wszystkim bardzo ważny przekaz zawarty w niepozornej książce dla dzieci.
Doerrfeld Cori „A królik słuchał” – pozycji nie może zabraknąć w Waszych biblioteczkach!