Długo zastanawiałam się nad tym czy napisać ten post. Dlaczego? Przede wszystkim dlatego, że nie chciałabym, by został on odebrany jako mniej lub bardziej subtelna reklama. Nie, ten post reklamą nie jest, to raczej ostrzeżenie. Tak, producent tablic manipulacyjnych ostrzega przed… tablicami manipulacyjnymi. Paradoks? Może trochę. Ale to ważny paradoks, któremu trzeba się przyjrzeć. Firmy produkujące tablice manipulacyjne wyrastają niczym grzyby po deszczu. Wiadomo jednak, że z grzybami bywa różnie – nie wszystkie są dobre. Nie inaczej jest z tablicami.
Dlaczego tablica manipulacyjna może być szkodliwa?
Tablica manipulacyjna spełnia swoje funkcje tylko wtedy, kiedy jest przemyślana i bezpieczna dla dziecka. Z tym bezpieczeństwem jednak bywa różnie.
Coraz więcej tablic manipulacyjnych wyposażonych jest w elementy świecące. Nierzadko intensywnie i, o zgrozo, wprost na wysokości wzorku dziecka. Mały człowiek bardzo się cieszy, bo jego kliknięcie wywołało reakcję w postaci zaświecenia światełka – super sprawa! A i oczka, przynajmniej w teorii się cieszą, bo to takie jasne i fajne. Teoria to jedno, a praktyka to drugie, bo w rzeczywistości wcale takie bezpieczne i fajne nie jest. Światło emitowane przez lampki ledowe znacząco wpływa na siatkówkę oka, na fotoreceptory w jej nabłonku barwnikowym oraz może prowadzić do degeneracji plamki żółtej oka, czego konsekwencją z kolei mogą być pogorszenie, ubytki, a niejednokrotnie całkowita utrata widzenia centralnego, a w konsekwencji ślepota. Brzmi przerażająco, prawda? A jednak spotyka się to z poklaskiem, ochami i achami mam na różnych grupach oraz setkami pytań o to gdzie takie lampki kupić, by samemu zamontować na własnoręcznie robioną tablicę.
W zabawkach interaktywnych światełka są złe, a na tablicy wspaniałe? No nie, w ten sposób to nie działa.
Kwestia światełek za nami, ale pozostańmy przy wzroku. Dzieci wcale nie potrzebują intensywnych kolorów, by stymulować wzrok i zwrócić ich uwagę. Wręcz przeciwnie, warto stawiać na kolory stonowane, delikatne i pastelowe. Zatem pytanie, skąd tyle tablic w krzykliwych kolorach, nierzadko ze sobą kontrastujących? Dla zwrócenia uwagi rzecz jasna. Nie każdy rodzic wie, że nadmiar bodźców wzrokowych może być szkodliwy i ma do tego prawo. Śpieszę jednak z wyjaśnieniem – nadmiar jaskrawych i intensywnych barw w otoczeniu i zbyt duże ich natężenie mogą powodować nadmierne pobudzenie dziecka. Chyba nie o to chodzi w tablicach manipulacyjnych, prawda?
Jedziemy dalej… dosłownie.
Lepiej zapnijcie pasy, bo będzie ostra jazda, a raczej twarde uderzenie. Zastanawiasz się o czym ta kobieta pisze, prawda? A o reklamowaniu tablic manipulacyjnych jako substytutu tabletu podczas podróży. Tak, jakiś człowiek to wymyślił, bo przecież zastępowanie tabletów jest modne i fajne. Owszem jest fajne i całym sercem popieram wszelkie bezpieczne alternatywy dla tabletów, telefonów i innych podobnych urządzeń. Ale czy podsuwanie dziecku tablicy manipulacyjnej podczas jazdy samochodem jest bezpieczne? Nie, nie, nie! To nie jest bezpieczne, ale podobno „reklama dźwignią handlu”. Tymczasem tablica manipulacyjna to mnóstwo twardych, ciężkich, nierzadko metalowych elementów. O ile, przymocowana do ściany jest naprawdę fajną pomocą dydaktyczną, to podczas wypadku czy kolizji taka pomocna już nie jest. Gdyby tylko nie była pomocna to pół biedy, ale ona jest wręcz śmiertelnym niebezpieczeństwem. Tak, podczas zdarzenia drogowego, tablica wraz z zamontowanymi elementami może uderzyć dziecko czy innego pasażera powodując uszczerbek na zdrowiu, kalectwo, a nawet utratę życia. Dlaczego zatem ludzie do tego namawiają? Już wyjaśniam… dla zysku.
Jakość, nie ilość.
Liczba elementów na tablicy manipulacyjnej to coś, czym producenci lubią się chwalić. A im większe elementy, tym w ich ocenie lepiej, bo przecież tablica wygląda na „bogatszą”, łatwiej rzuca się w oczy i wyróżnia na tle konkurencji.
Ale tak na logikę, po co przykładowo montować na tablicy cymbałki? Przecież zdecydowana większość dzieci posiada je jako osobną zabawkę, a co ciekawsze, nauka gry na nich jest łatwiejsza, gdy leżą, a nie wiszą. Muzykalna nie jestem, więc co ja tam wiem… duży, widoczny element jest, więc w oczach niektórych wszystko się zgadza.
Duży kalkulator naukowy lub stary telefon? Zajmują dużo miejsca – przykręcamy. I tak wiem, że to ćwiczenie manualne i stymulowanie zmysłów, ale do tego wystarczy kilka małych przycisków o różnej fakturze czy sposobie przełączania, nie potrzeba kilku takich samych. Drewniane elementy w postaci nic nie robiących motylków, kwiatków i innych dobrodziejstw natury? Miejsce zajmują, drewniane są, więc i to, jak niektórzy twierdzą, się nada, do tego „ozdobi”, a i eko można dopisać. Można tak wymieniać w nieskończoność.
Tymczasem jednak ważne jest to, by te elementy były po coś, miały konkretne zadanie, a nie po prostu były. W tablicy nie chodzi o to, by przykręcić tam wszystko, co wpadnie w ręce, ale by te przymocowane elementy, realnie wspierały rozwój dziecka.
Czy przeciętny producent tablic wie, że…
sznurówka to nauka wiązania i ćwiczenie precyzji ruchów, szczególnie ważne dla dzieci mających problemy z koncentracją uwagi, skupieniem, czy mową? Większość pewnie nie, bo tworzy je w garażach, przydomowych ogródkach i hobbystycznie po południu, bo to modny i chodliwy towar, a i zysk niemały jak już się sprzeda.
Czy Pani Krysia ogłaszająca się na popularnej grupie dla mam słowami „montuję samodzielne w domu tablice manipulacyjne na zamówienie”, powie Wam po co montuje kłódkę? Pewnie nie, bo z pewnością jest świetną mamą dla swojego dziecka, zapewne chęci ma dobre i zarobić też chce, bo lekko dziś nie jest nikomu. Ale czy ma wiedzę i dyplom z psychologii,pedagogiki czy innego kierunku, na którym mogła zdobyć podobną wiedzę o rozwoju dziecka i jego wspomaganiu? Prawdopodobnie nie, chodź i takie przypadki pewnie są i chwała im za to jeśli tę wiedzę wykorzystują.
Wracając do wspomnianej kłódki… manipulowanie, czy jak kto woli zabawa nią, to ćwiczenie pamięci, koordynacji oko-ręka, co z kolei pośrednio wpływa na procesy zapamiętywania, uczenia się, a także nauki pisania i czytania.
Taką listę mogę przedstawić do każdego elementu, który znajduje się na tablicach Psychologove. A Pani, Pani Krysiu?
Z całym szacunkiem do rzeczonej pani Krysi i wszystkich sprzedających tablice, do których i ja się zaliczam, róbmy to z wykorzystaniem wiedzy, by przede wszystkim wspomagać rozwój dzieci , a nie tylko zasilać konto.
Kupujcie, wspierajcie, ale róbcie to mądrze!
Nie, to nie jest podsumowanie, w którym z radością zaproszę Was do swojego sklepu. To prośba o rozwagę przy zakupach pomocy. To apel o rozwagę i rozsądek przy zakupach zabawek i pomocy dla dziecka. Chcesz kupić tablicę? Świetnie! Nie musisz kupić jej u mnie, ale kup ją u osoby, która wie co robi, i która dołoży wszelkich starań, by Twoje dziecko otrzymało pomoc na jaką zasługuje, a nie tylko modny gadżet.