Macierzyństwo jest piękne, to nie podlega wątpliwości. Często jeszcze w trakcie ciąży przyszłe mamy zgłębiają wiedzę, podejmują wiele decyzji odnośnie sposobu karmienia, tego jakich kosmetyków będą używać, albo w jaki sposób będą rozszerzać dietę. To wszystko jest dobre, ale często zdarza się tak, że po urodzeniu niejedna mama czuje się tak jakby to ona była tym malutkim dzieckiem. Dlaczego? Wszystko za sprawą „dobrych rad”, które do młodych mam docierają niemal zewsząd. No cóż, podobno „ wszystkie dzieci nasze są”, jak śpiewała Majka Jeżowska. Widocznie ten cytat utknął wielu osobom w pamięci i chyba trochę za bardzo wzięły go sobie do serca, bo wielu osobom wydaje się, że mają prawo dawać młodej mamie wskazówki, nawet gdy o to nie prosi. No właśnie, wydaje im się…
Dla każdej mamy znajdzie się rada
Macierzyństwo stało się poniekąd „publiczne”, a każda z matek prędzej czy później musi zmierzyć się z dobrymi radami, o które wcale nie prosiła. Takich nieproszonym doradcą może być nadopiekuńcza mama, teściowa, zatroskana koleżanka, siostra, ale również… obcy ludzie (tak, to się zdarza – zarówno w Internecie, jak i w rzeczywistości). I o ile rady, o które się prosi rzeczywiście mogą okazać się cenne i są naszym dobrowolnym aktem poznania zdania drugiej osoby, to o tyle słuchanie tych „nieproszonych”, nie tylko jest irytujące, ale również jest wręcz naruszeniem prywatności. To trochę tak jakby ktoś próbował odebrać Ci wolność w kwestii decydowania o tym co dobre dla dziecka, które sama urodziłaś.
Bezkonkurencyjną królową „piramidy doradczej” jest karmienie piersią. Rady na temat tego jak karmić, kiedy i ile, a także co jeść by mieć pokarm (ale to, że coś takiego jak dieta matki karmiącej nie istniej na pewno wiecie), no i oczywiście – tylko piersią, powodują nie tylko namnażanie się mitów na ten temat, ale nierzadko sprowadza się do osądzania matek. To nie tylko puste słowa, bo otaczająca rzeczywistość dostarcza mnóstwa dowodów na ich potwierdzenie. Matki karmiące butelką często „z automatu” uważane są za gorsze i samolubne. Ale nawet wtedy, kiedy młoda mama, z takich czy innych powodów, zdecyduje się na karmienie butelką lawina rad nie ustaje, bo i w tej kwestii znajdzie się ktoś, kto z chęcią podejmie próbę ingerencji w porę karmienia, dobór butelki czy nawet kwestię wyboru mleka modyfikowanego.
Wcale nie inaczej jest w kwestii pielęgnacji. Począwszy od tego w czym dziecko kąpać, poprzez czas kąpieli i temperaturę wody, aż po sam jej sposób.
To jeszcze nic, bo wśród dobrych rad znajdzie się coś na temat wychowania, dobrych manier, a nawet zabawy. Tak, dobrze widzisz – ZABAWY. Znajdą się i tacy, którzy będą pouczać jak masz bawić się z własnym dzieckiem, czego i ja ostatnio doświadczyłam. Przyznaję, że z moim charakterem wcale nie było to łatwe, ale kulturalnie i bez zbyt dużych nerwów sobie z tym poradziłam. No właśnie….
Jak sobie radzić z niechcianymi radami?
Tutaj wiele zależy właśnie od temperamentu – jedne mamy takie dobre rady przyjmą ze spokojem, a inne stracie wyznaczą granice. Te pierwsze mamy ze stoickim spokojem (za co, szczerze mówiąc, je podziwiam) wysłuchają tego co ma do powiedzenia doradca, bo wcale nie mają zamiaru wcielać tego w życie. Z kolei te drugie szybko ucinają dyskusję, stawiają granicę i przysłowiowo nie pozwalają „wchodzić na swój teren”.
Ten różnorodny sposób rekcji wynika głownie ze świadomości i poczucia własnej wartości. Jeżeli kobieta czuje się ze sobą bezpiecznie i wie, że we wszystko co robi wkłada swoje serce, a także ma świadomość tego, że jest dobrą mamą – takie dobre rady nie są w stanie zaburzyć jej wewnętrznego poczucia bezpieczeństwa. Takie kobiety wiedzą jak mają działać, bo odwołują się do swojego wnętrza, sowich potrzeb i wartości. Mając zbudowane poczucie własnej wartości inaczej reaguje się na krytykę – nie neguje się jej już na samym początku, lecz analizuje, co pozwala na ewentualnie wyjęcie z nich czegoś dla siebie. Niestety, nie wszystkie kobiety mają to poczucie silnie zbudowane. Właśnie wtedy, na skutek dziesiątek albo i setek dobrych rad, to poczucie może zostać jeszcze bardziej nadszarpnięte, a u młodej mamy pojawia się przeświadczenie, że nie jest wystarczająco dobro mamą… A przecież wcale tak nie jest!
Trochę odbiegałam o tematu, ale wracając do tego jak radzić sobie z tymi niechcianymi, dobrymi radami… trzeba zastanowić się co jest ważniejsze dla Ciebie – bycie miłą i zadowalanie wszystkich wokół czy postępowanie z zgodzie ze sobą.
Jeżeli wciąż wysłuchujesz dobrych rad, o które nie prosisz, wyjście jest jedno – musisz wyraźnie zaznaczyć granice. Z reguły szczery i uprzejmy komunikat o tym, jakie masz zdanie w danej kwestii krótkie wyjaśnienie z jakiego powodu nie zamierzasz go zmieniać i prośba o zaprzestanie udzielania rad, wystarczą. Jeżeli jednak nie, pozostaje jeszcze jedno wyjście – nauczyć się takie rady ignorować.
Ostatnia, wcale nie mniej ważna kwestia to fakt, że granica między doradzaniem a pouczaniem jest bardzo cienka. Zatem łatwo je ze sobą pomylić, co często wynika to ze sposobu przekazu, a nie ze złych intencji drugiej osoby. Niejednokrotnie rozmówca mógłby się zdziwić, że jego rady odbierane są jako pouczanie. Ale w takich sytuacjach bardzo ważna jest rozmowa. Z resztą jak w każdych, bo to właśnie ona jest kluczem do niemal wszystkiego.
Ale pamiętajcie też, że nie wszystkie niechciane rady są z założenia złe, bo i z nich można wyciągnąć coś dobrego.