Rola mamy to bez wątpienia najpiękniejsza rola jaką przyszło mi pełnić w życiu. Macierzyństwo nie tylko dopełniło moje życie i wypełniło je szczęściem, ale również przyniosło mi o wiele więcej. Oczywiście najważniejsze, najpiękniejsze i rekompensujące wszystkie trudy tego macierzyństwa to… moja Córka. Zabrzmiało trochę banalnie, co? Może i tak, ale właśnie taka jest prawda. Bezgraniczna miłość tej małej Istotki i do Niej jest niesamowita.
Dar macierzyństwa to nie tylko unoszenie się nad ziemią, ochy i achy nad wcale już nie takim maleńkim cudem, ale też spora lekcja pory. I nie tylko… bo macierzyństwo daje naprawdę wiele potrafi nauczyć. Co zatem dało mi moje macierzyństwo?
Pewność siebie i wiarę we własne możliwości, które rosną wraz z tym jak udaje mi się stawiać czoła kolejnym życiowym sytuacjom. Wiem, że daję z siebie wszystko, a dla tej Istotki nazywającej mnie mamą, jestem w stanie góry przenosić i szyty zdobywać. Jestem dobrą mamą, wiem o tym (nawet jeżeli to brzmi nieskromnie to właśnie tak jest). A nawet jeżeli coś mi czasem nie wyjdzie to nie usłyszę krytyki, lecz poczuję małe rączki zarzucające mi się na szyję – to najlepsza motywacja i takie bezgłośnie „mamo, dasz radę”… i wiem, że rzeczywiście tak jest. Ale w tym wszystkim najlepsze jest to, że ta wiara w siebie przenosi się na inne aspekty życia. Po prostu wiem, że mogę, bo mam obok siebie największego i najwierniejszego kibica, który zawsze będzie we mnie wierzył – choćby nie wiem co.
Przestałam przejmować się tym co ludzie powiedzą, jak to wygląda z boku. Nie zwracam też uwagi na głupie komentarze i nie wdaje się w niepotrzebne dyskusje. Dystans do świata i pozytywne nastawienie to teraz podstawa. Potrafię śmiać się z samej siebie, nie rozpamiętywać porażek i tak po prostu cieszyć się życiem. Zrozumiałam, że szkoda czasu na obwinianie się i rozpamiętywanie, bo życie jest na to po prostu za krótkie. We wszystkim staram się szukać dobrych stron i tego chcę nauczyć moją córkę.
Żadne studia, kursy ani książki nie dadzą tyle mądrości co dziecko – naprawdę. Pewnie zastanawiacie się czego małą dziewczynka może nauczyć dorosłą kobietę? Tego, co w życiu jest naprawdę ważne. Dziś jestem zdecydowanie mądrzejsza niż kiedyś – nie podążam ślepo za tym, co daje szczęście tylko z pozoru. Dbam o swoje zdrowie, przestałam zachowywać się nieodpowiedzialnie. Próbuję dostrzegać w ludziach to co dobre i staram się postępować tak, jak chciałabym, żeby w przyszłości postępowała moja córka.
Dzięki macierzyństwu na nowo odkryłam drzemiącą we mnie dziecięcą radość. Puszczanie baniek mydlanych na środku miasta, taniec w deszczu i skakanie po kałużach? Nie ma problemu – zawsze i wszędzie! Przypomniałam sobie jak fajnie jest być dzieckiem i czerpać radość z tych małych, prostych rzeczy. Codziennie więc dopuszczam do głosu swoje wewnętrzne dziecko i odkrywam świat jego oczami. Ale wiecie co jest w tym najlepsze? Że możemy to robić we dwie.
I chociaż tak naprawdę nigdy mi jej nie brakowało, to dzięki macierzyństwu mam jeszcze więcej odwagi. Fakt, że za moim dzieckiem wskoczyłabym w ogień, a w jej obronie nie cofnęłabym się dosłownie przed niczym, chyba nie zdziwi nikogo. Ale nauczałam się też mówić co myślę – głośno, jak lwica walczę o swoje i o to, co mojemu dziecku się należy. A co jeżeli uznają mnie za wariatkę? To nic! W końcu jak mawiał Kapelusznik ‘”tylko wariaci są coś warci”. ?